Wszystko zaczęło się w sobotę od samochodu...
Jechaliśmy wyjątkowo długo ale postanowiłem nie płakać. W radiu leciała muzyka, trochę się zdrzemnąłem więc i podróż minęła mi szybciej. Gdy zbliżaliśmy się na miejsce to Ciocia mówiła, że w górach jeszcze leży śnieg. Spojrzałem ukradkiem przez szybkę ale nic nie widziałem, za to Ciocia zrobiła zdjęcie.
Kiedy dojechaliśmy to na podwórku czekało na nas mnóstwo ludzi. Było dość ciepło ale Babcia i tak krzyczała: "przykryj Go kocykiem, szybko do domu aby nie zmarzł" W domu otoczyły mnie jakieś ładne dziewczyny. Ciocia Ania przedstawiła mnie i powiedziała mi, że to Martynka i Paulinka. Zaraz przybiegła też Ciocia Asia i chwilę później przyszedł wujek Piotruś. Dostałem od razu też prezenty od Babci i Dziadzia (bujaczek) i od Cioci Asi, Wujka Piotrka, Paulinki i Martynki (ciuszki i słonia zabawkę - bardzo mi się ten słoń podoba. Do ubranek muszę jeszcze podrosnąć)
No i zaczęło się. Kiedy tylko otwierałem oczy to zawsze ktoś na mnie patrzył. No i jak już patrzył to się do mnie uśmiechał. No to ja też się do nich uśmiechałem. Aż mnie buzia czasami bolała od uśmiechów ale musiałem to robić bardzo często. Chyba wszyscy mnie bardzo polubili.
W niedzielę poznałem Ciocię Kasię - jaki ona ma wielki brzuch, mówię Wam. Podobno chowa się tam dzidziuś. Ja też kiedyś byłem w takim brzuszku. No zobaczymy za jakiś czas co to za dzidziuś. Przyjechał jeszcze taki chłopczyk, Arturek - troszeczkę mniejszy od Filipa. Mało do mnie zaglądał bo bawił się z Filipem. Jak podrosnę to też się będę z nimi bawił. Przyjechał też wujek Darek. On i wujek Piotruś mieli katar. Filip też załapał katar bo był na rybach z wujkiem Piotrkiem. Zajęli 3 miejsce w zawodach, a Wujek Grześ nagrywał wszystko dronem (chyba wystraszył im te ryby bo mało złowili) A później był obiad i urodziny Wujka Grzesia. Był tort i świeczki i było głośno. Mimo wszystko spało mi się bardzo dobrze. Babcia ma bardzo dużo pokoi bo co chwilę byłem w innym. Trochę mnie to stresowało i płakałem ale zaraz Ciocia Ania zabierała mnie tam gdzie byłem już wcześniej i mogłem spać.
W poniedziałek rano kiedy już się wyspałem usłyszałem jak głośno śpiewają u Babci Basi ptaki. U nas nigdy nie słyszałem tylu dźwięków. Po uściskach od wszystkich pojechaliśmy do kolejnej Babci a właściwie prababci. Ma na imię Weronika.
Później odwiedziliśmy kolejną rodzinkę i tam znowu było dużo ludzi. Ciocie i Wujkowie, aż mi się w głowie zakręciło. I każdy brał mnie na ręce, i każdy się do mnie uśmiechał i znów dostałem jakieś drobnostki które kiedyś mi się przydadzą podobno. Jej jaką ja mam teraz dużą rodzinkę.
Jak wróciliśmy do Babci Basi to był grill. Mój pierwszy w życiu. Całego tego grilla przespałem bo i tak nikt nie chciał mi dać kiełbasy. Ale zapachy były przyjemne.
Od wtorku było już spokojniej. Była tylko Babcia i Dziadzio, Paulinka i Martynka. Wieczorem Martynka sama mnie przebrała a ma dopiero 11 lat (w październiku 12). Ciocia Ania nagrywała. No muszę przyznać, że była bardzo delikatna i miała ciepłe ręce. Mogę z nią zostać, bo już umie mnie przebierać. Zresztą, bardzo mi się podobało, że ktoś tak się mną dobrze zajmuje. Ciocia Paulinka przebierała mnie pierwszego dnia.
W środę najpierw był obiad u Babci i Dziadzia. Była znowu Babcia Werońcia no i my. Babcia i Dziadzio są na mnie zapatrzeni jak na obrazek. Nie wierzycie? Sami popatrzcie.
Jak Oni się do mnie tak ślicznie śmieją to ja śmieję się też do nich.
Po południu byliśmy u Cioci Asi i Wujka Piotrka w odwiedzinach. Zrobiłem tam sobie sesję zdjęciową. Poniżej kilka z nich. Ładne nie :) Ogólnie dobrze mi się tam spało. Mają bardzo ładny dom i super ogród.
W czwartek Martynka poszła do szkoły. Ja jeszcze nie wiem co to szkoła ale za to poszliśmy po nią.
Słyszałem dzwonek ale przebudziłem się tylko na krótko bo uwielbiam spać na dworze. Zresztą nie okłamujmy się, ja bardzo lubię spać więc śpię dość często. Ale kiedy śpię to rosnę. A chciałbym być już taki duży jak Filip więc śpię często.
W piątek odpoczywałem. Łaziliśmy tam na pola rzepaku który już zaczął kwitnąć. A Filip zbierał ślimaki a później wypuszczał je bezpiecznie na polu.
W sobotę nadszedł dzień pożegnania. Kochani nie płaczcie za mną, już niedługo przyjedziemy znowu (Ciocia mi obiecała). Buziaki i do zobaczenia :)